Recenzja filmu

Życie z wojną w tle (2009)
Todd Solondz
Shirley Henderson
Ciarán Hinds

Uśmiechnij się! To tylko życie

W porównaniu z wcześniejszymi znakomitymi obrazami Solondza ("Happiness" czy "Palindromy"), jego najnowsze dzieło jest bełkotliwe i wtórne. Słabszy film Solondza to na tle typowej oferty kinowej
Todd Solondz to bezsprzecznie jeden z najlepszych filmowych artystów działających obecnie w Stanach. Jednak i jemu przydarzyła się wpadka. Smutne, że zaliczył ją właśnie teraz, filmem, który powstawał w prawdziwych mękach.

"Życie z wojną w tle" to chyba najlżejsze z dzieł reżysera. Oczywiście bohaterowie wciąż muszą zmagać się z przeciwnościami losu, szukać swego miejsca, definiować i redefiniować to, kim są (i z kim są). Solondz kontynuuje w nim kronikę życiowych przypadków bohaterów, których poznaliśmy w "Happiness", "Palindromach" i "Witaj w domku dla lalek". Tym razem postanowił im jednak zmienić fizjonomie i wszystkie role przydzielił nowym aktorom.

Lekkość "Życia..." wynika z dużej ilości humoru w filmie. Jest on jednak bardzo specyficzny i gorzki. Przypadłości bohaterek, którymi są trzy siostry, na pierwszy rzut oka wydają się bardzo zabawne (jak choćby rozmowy Trish z dorastającym synem na temat wilgotniejącej waginy). Bliższa inspekcja ujawnia, że humor jest zwykłą maską, pod którą kryją się okaleczone dusze pragnące normalności i spokoju. Jednak niezależnie od tego, jak bardzo bohaterowie się starają, i tak najlepsze, na co mogą liczyć, to sukces zawodowy pozbawiony poczucia satysfakcji i spełnienia.

Niestety to właśnie humor jest tym, co psuje cały film. Zamiast wzmacniać dramat trzech sióstr, osłabia jego wymowę. W porównaniu z wcześniejszymi znakomitymi obrazami Solondza ("Happiness" czy "Palindromy"), jego najnowsze dzieło jest bełkotliwe i wtórne. Trudno zrozumieć, dlaczego tak bardzo zależało mu na jego nakręceniu. Nic bowiem z niego nie wynika, brakuje oryginalnej myśli przewodniej, która mogłaby pozostać z widzem na dłużej.

Słabszy film Solondza to na tle typowej oferty kinowej rzecz mimo wszystko warta uwagi. Może reżyser nie do końca radzi sobie z komediami, ale w niektórych scenach dowcip, choć zaprawiony goryczą, jest zabawny i  - co ważniejsze - życiowo trafny. Obraz jest za to bardzo dobry pod względem aktorstwa. Allison Janney w roli Trish godnie zastąpiła Cynthię Stevenson, a co więcej, nadała bohaterce zupełnie nowego wymiaru. Dobrze spisał się też Paul Reubens. Z nowych postaci warto zwrócić uwagę na graną przez Charlottę Rampling Jacqueline. Na ekranie jest tylko przez chwilę, ale gwarantuję Wam, że to właśnie ją zapamiętacie najdłużej.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones